Steven Universe Wiki
Advertisement
Steven Universe Wiki

Oto ósma część mojego fanfika. Tym razem nie pomyliłem się przy liczbie! Mam nadzieję..

Leave me alone[]

Po nieudanym treningu, Akwamaryn, jak i Ametyst z Perłą, Udali się do swoich pokoi. Ale co on tam robił? Próbował zreperować statek kosmiczny.

-Na pewno nie odbuduję go w taki sam sposób... Brakuje kilku metanadoli, jakubratorów grawitacji, i gwiezdnych sterowników. Muszę to zrobić bez tych części.. Na szczęście, tak długo jak posiadam obsydianowy silnik, po naprawieniu statku powinienem być w Homeworld gdzieś po trzech może czterech ludzkich latach. To przecież sekundy! -Marudził pod nosem. Wyrobił już dobrą podstawę, lecz.. zajęło mu to czas aż do poranka następnego dnia. Nie dziwnym jest też, że wszystkie klejnoty zaczęły się zastanawiać nad jego obecnością, i razem poszły go odwiedzić w pokoju.

-Cześć Akwamaryn, co porabiasz? -Zapytał uprzejmie Steven, zaglądając na stertę gruzu, którym była wspomniana wcześniej podstawa.

-Próbuję to zreperować.

-Uh.. Możemy pomóc?

-No.. Jasne. Tylko nie dotykaj obsydianowego silnika. Są na prawde kruche.

-Dobra. A jak on wygląda? -Dopytywał chłopiec.

-Jak silnik. Tylko ze obsydianu. Domyślisz się. Perła, możesz przytrzymać tą podstawę, by nie odleciała? W tym pokoju jest dziwnie z grawitacją.. -Powiedział, po czym, sięgnął po coś przypominające konewkę. z której leciał ogień.. kto wie do czego to może służyć. W każdym razie, przytrzymał to swojego rodzaju zatrzaskiem który był w podstawie.

-Hej, a co to? -Powiedział Steven, wyciągając niesamowicie długą belkę. -To ma jakiś guzik...

-NIE NACISKAJ! -Wykrzyknął jedynie akwamaryn ale... za późno.. Chłopak  wcisnął. I nagle niesamowicie silny prąd powietrza, zdmuchnął cała podstawę, prosto do pokoju Ametyst. Naturalnie, nie było już co z niej zbierać. -Osiemnaście godzin pracy poszło do piachu... No nic, trzeba zacząć jeszcze raz. Chyba znajdę jakieś zamienniki do neurostatywego palnika. nie?

-Do.. Czego? -Zapytała głupio Ametyst.

-Ja.. nie widzę tego. -Stwierdziła granat- Ja nie widzę Przyszłości w której naprawiasz ten statek. Czego nie zrobisz, coś nie zadziała.

-Granat. Ja nie potrzebuję twojej opinii na ten temat. Przecież nie jesteś wykształcona w kierunku mechaniki astronomicznej. A co za tym idzie, nie dasz rady przewidzieć czy jest to wykonywalne czy nie. -Uparł się Akwamaryn.

-Ona widzi przyszłość. -Powiedziała Perła, i odsunęła się w tył. Wiedziała, co będzie następne. Kłótnia, oczywiście.

-Oczywiście. A Ja również. Zaraz kogoś uderzy moja pięść! -krzyknął, i uderzył Granat. Ta naszczęście, zablokowała cios rękawicą, gdyż wiedziała co się stanie.

-Nie możesz tak agresywnie reagować.

-Nie mogę już słuchać twojego paplania! -Odpowiedział, po czym wyrwał Stevenowi rurkę, i wycelował ją w Granat. Wystrzelił. Fuzja została wyrzucona daleko w powietrze, po czym, Grawitacja zmusiła ją do spadnięcia.

-Akwamaryn, uspokój się! -Wyskoczył Steven.

-Po prostu.. Zostawcie mnie wszyscy Samego! Gdybym nie pozwolił wam mi pomóc, nic by się nie stało!

-Wystarczy! Wystarczy oskarżania wszystkich, o wszystkie twoje błędy! Musisz zacząć sam odpowiadać, za to co sam robisz. Nie będziemy do końca życia znosić twoje fochy. Czas dorosnąć. Wyjdź, jak tak się stanie. Idziemy. -Wygarnął mu Steven, po czym wraz z Ametyst i Perłą, wyszli.

-Jestem słaby... -Szepnął do siebie, gdy tylko wyszli. Siadł na ziemi, i zaczął się zastanawiać, po co tu wciąż jest.


Następnego ranka, Granat obudziła Stevena.

-Cześć, nie widziałeś Akwamaryna?

-Nie, od momentu wczorajszej walki nie odzywam się do niego.

-Steven, on jest klejnotem z Homeworld, który jest na tej planecie z powodów nie zależnych od niego. Z tego powodu, na wieść, że nie da rady powrócić do domu, jest bardzo zdenerwowany. Nie obwiniam go, za atak na mnie. Proszę, zrób to samo. Pomoże mu to zaakceptować tą sytuację, i wiedzieć że ma w nas wsparcie. Jeśli będzie w tym osamotniony, sprawa skończy się podobnie jak u Lapis. Zabierze Ocean, i będzie próbował się wydostać. Tego nie chcemy. Chcemy natomiast, by w razie braku innych możliwości, nie stał się agresywny. -Tłumaczyła mu Granat

-Ja.. Rozumiem. Ale nie oznacza to, że będę akceptować rzeczy które robi. Oczywiście, że się na niego obrażę. Ale dla ciebie, postaram się mu wybaczać.

-Zuch Chłopak. Chodźmy na pączki.

-Steven ja.. -Powiedział Akwamaryn, gdy Granat i Steven mieli już wychodzić. -Ja.. Przepraszam. Przepraszam za to co wczoraj zrobiłem. Wybaczycie mi?

-Oczywiście, że tak. Choć zjeść pączka z nami -Powiedział Steven, i razem poszli do Wielkiego Pączka.

Advertisement