Prolog[]
Witajcie nazywam się Jack Lazuli, moje nazwisko zawdzięczam dzięki mojej matce która zagineła gdy miałem 6 lat i od kiedy skończyłem 15 lat mam misje by ją odnaleść oraz żeby ją uratować.... wiem ze jest złudna misja z powodu takiego że moja matka nie jest człowiekiem a.... Klejnotem czyli magicznym kosmicznym stworzeniem które zamieszkało na ziemi i wiodło normalne życie dopóki nie odnalazła mego taty czyli Dave'a Oz który iż był i nadal jest bardzo przystojnym mężczyżną zakochała się w nim bez pamięci a kilka mięśięncy póżniej powstałem ja jednak nie byłem normalny jak inne dzieci które wytrzymywały jedynie minute lub dwie pod wodą a ja za to spędzałem w niej długie godziny nie potrzebujac powietrza albo co innego gdy bylem szybki jak rakieta i nie męczyłem się tak szybko jak inne chlopaki z mojej klasy ale może dosyć o retrospekcji a dorzućmy troche terażniejszości co wy na to?
- Jack czy na pewno chcesz to zrobić? - Mówił z załamaniem w głosie średniej postury mężczyzna na oko miejący 40 lat
- To już postanowione Tato... to było postanowione aż 15 lat temu a mama o tym dobrze wiedziała więc moge ci tylko powiedzieć żegnaj oraz pozdrów ode mnie babcie i reszte rodziny... - Po czym młody chłopak z niebieską fryzurą odcumował swój statek i wypłynał na wielkie morze w poszukiwania pewnego miasta które było oddalone o kilka dobrych mil
Mój kochany synku jeśli to czytasz to zapewne masz już aż pietnaście lat i jesteś już prawie dorosły oraz 'pewnie jesteś straszliwie ciekawy o co chodzi z twoją niezwykłością i oddychaniem pod wodą i nadludzkiej prędkosci która daje ci wielką przewage w porównaniu do innych chłopców w twoim wieku... ach bym zupełnie zapomniała o twoim klejnocie na prawej dłoni który jest właśnie wsyzstkiemu winien... jesteś pół-klejnotem Jack i dlatego zostałam uprowadzona do więżienia w Homeworld jednak zanim w ogóle będzies chciał mnie raotwac musisz opanowac swoje nieodkryte zdolności a w tym celu udaj się do Beach City w którym spotkasz Drużyne Klejnotów które powinny ci pomóc a jeśli nie to pamiętaj moje słowo kochaniutki: ,, Nigdy się nie poddawaj póki są nadzieje'
~ Lapis Lazuli
I Jak podoba wam się prolog mego opowiadania pod tytułem : ,, Historia Jacka Lazuli ?
Jeśli mam błędy a pewnie ich dużo jest to powiedzcie a i mówie od razu że nie używam przecinków xD
Rozdział 1 Beach City[]
Jack
Płynąłem łódką którą dostałem na czternastke już dobre 3 godziny i nadal przeszukiwałem rupiecie miejąc nadzieje że matka zostawiła mi coś jeszcze co pozwoli mi uratować ją z wieżienia nagle usłyszałem pikanie radaru na górze
- JEST! - Wykrzyknąłem z radości i skierowałem się na mostek sprawdzić gdzie jestem - Woda, woda , woda , łódka, woda, wo... ŁÓDKA!?- wyjąłem lornetke by przyjrzeć się bliżej rzekomemu środku transportu i zobaczyłem dwie osoby które wymachiwały rękoma w moją strone - Bez paniki zaraz podpłyne! - Krzyknąłem i podbiegłem do panelu sterowania gdzie zacząłem skręcać i płynać w strone nieznajomych.
- Eeee... Jestem Steven a to Conie i jeśli byśmy mogli prosić to czy byłbyś tak miły i przetransportowałbyś nas do Beach City? - Na ostatnie słowa chłopaka zareagowałem błysawicznie.
- Oczywiście właśnie tam płyne i poszukuje słynnej drużyny klejnotów.... a właśnie wiecie cos o nich? - Na twarzach dzieciaków od razu zagościło zdziwienie i momentalnie odezwał się Steven.
- Oczywiście ja właśnie do nich należe a co cie do nich sprowadza? - Szczerze mówiąc nigdy bym nie powiedział że to prawda do póki nie pokazał mi swego klejnotu który o dziwo znajdował się w pemku młodego.
- Dziwne... dotąd myśłałem że jestem taki jedyny , ale gdzie moje maniery: jestem Jack... Jack Lazuli - Na te słowa dzieciaki wlepiły we mnie oczy z taką siłą ze wypchneły mnie one do morza a gdy wszedłem na pokład byłem przemoknięty ale to mi nie przeszkadzało.
- Znam tylko jedną Lazuli a jest nią moja przyjaciółka Lapis - Tłumaczył Steven.
- Nie mówiła ci że ma syna? - Po tych słowach odszedłem do panelu i zapytalem się dzieci w którym kierunku jest te całe miasto i po nakierowaniu mnie na nie rozpoczeliśmy podróż .
- Wiecie jak możecie mi pomóc? Przeszukajcie ten statek a jeśli coś będzie zapieczętowane literą .. L dajcie to mi okej? - Obojga zasalutowali ( Nie wiem jak to pisac xD ) i znikneli pod pokładem a ja wreżcie usadowiłem się na siedzeniu dla kapitana i zasnąłem....
Steven
To było dziwne spotkanie ale nie miałem czasu zeby sie nad tym zastanawiać i zacząłem szukać rzeczy o których wspomniał Kapitan statku
- Steven nie dziwi cię to że poszukuje drużyny klejnotów? Moze chce zrobić coś złego! - Wymysł Conie działał pobudzająca na moją wyobrażnie lecz też jedne argument niweczył je a tym argumentem było to że Lapis zawsze była dobra i poza tym jest moją przyjaciółką
- A moze potrzebuje pomocy?
- A i może...nie pomyślałam o tym a po za tym tu nic nie ma więc powiedzmy o tym Jackowi - Po czym pobiegła na góre a ja ruszyłem za nią jednak zamiast patrolującego Jacka zastaliśmy spiącą roszpunke więc zaplanowaliśmy mu psikusa
- Gotowa?
- A ty?
- Zawsze - Zaczeliśmy tańczyć a po chwili podeszliśmy do Jacka już jako Stevoonie i delikatnie szturchneliśmy go w ręke na co się zbudził i popatrzył na nas po czym się roześmiał
- Może i nie widziałem fuzji ale klejnotu ukryć wam się nie udało * smiech * - Nie pomyśleliśmy o najprostszym zagrozeniu o ukryciu klejnotu więc się rozłączyliśmy i wszyscy razem zaczeliśmy się śmiać
- Przykro nam Jack ale nie znależliśmy nic a nic - Widać było że posmutniał więc poklepałem go w plecy
- Nie smuć się... gdy poznasz klejnoty to zapewnie ci pomogą... a tak to gdzie masz klejnot matki? - Usmiechnął się do mnie i zdjął koszulke ukazując klejnot na plecach w kształcie klejnotu Ametyst koloru niebieskiego
- Co dziwne matka ma swój własny a ja dostałem nowy - Byłem zszokowany tym co usłyszałem gdyż ja istnieje z takiego powodu że moja mama zrzekła się istnienia dla mnie
- Nie chce przerywać pocieszania ale dotarliśmy chłopaki - Podszedłem do Conie i oglądaliśmy brzeg którym okazała sie plaża światyni
- Będziemy mieli kłopoty że uganialiśmy się za tym Malachitem tak daleko aż do morza czyż nie? - Spytała sie mnie Coonie
- Pewnie tak * przełyka śline * ....
Jack
Gdy dobiliśmy do brzegu po wyjściu z łódki biegły na nas trzy postacie z czego jedna złapała dzieciaki a pozostała dwójka ruszyał na mnie z zamiarem zrobienie ze mnie kwaśnego jabłka i pewnie by to im się to udało gdyby nie Steven który stanął naprzeciw mnie zatrzymujac cios magiczną tarczą jednak ja z niewiadomego powodu straciłem przytomność.
KONIEC ROZDZIAŁU PIERWSZEGO
Rozdział 2 Zapoznanie.[]
Nota od Autora: Dzięki za to że jednak to czytacie i komentujecie
Jack
Sam już nie wiem ile tak leżałem w bezruchu na niewiadomo czym i gdzie ale wiedziałem i czułem jedną rzecz... Placki
- Okej! Kto tu pichci placki?! - Mogłem teraz wyjść na głupka przed wszystkimi jednak w pomieszczeniu był tylko steven który patrzył się na mnie jak na klauna
- Szczerze to ja... a co chciałbyś jednego?
- Czytasz mi w myślach jak na takie małe dzecko Steven
- Hej! Mam już 14 lat ( Szczerze nie wem ile ma dlatego daje 14 xD ) i nie jestem dzieckiem na jakie wyglądam - Krzyknął z dołu Steven a ja z wielką chęcią zlazłem na dół i zajadałem się plackami wraz ze Stevenem
- Więc... Z skad pochodzisz Jack?
- Z Auqa City, mój tata jest tam Burmistrzem... a spytam się pytaniem za pytanie więc tak: ile już u ciebie leże? - Spytałem się chłopca nie przestawając wcinać ogromnego placka z cukrem-pudrem
- Leżysz u nas dobre dwa tygodnie... szczerze dziwie się że aż dwa tygodnie gdyż ta cegła i tak była lekka. - Czy on powiedział ,, Cegła ?
- Przepraszam co?
- Dostałeś cegłą prosto w tył głowy od mojego taty który myślał że jesteś kimś kto porwał mnie i Connie, dlatego leżysz tu już aż dwa tygodnie - Nagle z jakiegoś pomieszcze nia usłyszeliśmy głos
- Steven co tak hałasuje na zewnątrz? - Usłyszałem po czym spojrzałem za okno gdzie porządnie lało i morze porządnie wierzgało co w moim miemaniu było przepieknę
- *Szeptem* Steven kto to?
- Peridot to tylko deszcz wyjdz do nas! - Krzyknał po czym drzwi od pomieszczenia uchyliły się i można było tam dostrzec małą osubke a raczej mały klejnot gdyż na czole posiadała w kształcie odwróconego trójkąta swój klejnot
- Peri poznaj Jacka - Pomachałem w strone dziewczyny na co zrobiła wielkie oczy i szybko wyszła z łazienki dobegając do mnie i patrząc się na mnie jak zahipnotyzowana
- Myślałam że to tylko legendy o podwójnych klejnotach w jednym lecz się myliłam... jakiego klejnotu jesteś synem?
- Moja mama to Lapis Lazuli - Na te słowa klejnot rozdziawił buzie i zemdlał
- Czyli to by było na tyle - Skwitoał Steven
- Ehe? - Wten pojawiły się trzy inne klejnoty
- Wróciłyście! - Wykrzyknął Steven i podbiegł do Najwyższej z drużyny
- Wróciłyśmy... widze że nareszczie się obudziłeś i jesteś w pełni zdrów... mów mi Granat - niejaka Granat podeszła do mnie i wyciągneła do mnie ręke którą natychmiast uściskałem
- Jestem Jack - Wychyliłem się za Granat i spojrzałem na pozostałe dwa klejnoty
- Yoł jestem Ametyst - Po chwili obok granat stała niska fioletowa dziewczyna z wyciągnięta ręką ku górze w celu przybicia piontki którą naturalnie przybiłem
- Aaa... ty? - Wskazałem na szczupły klejnot przy Stevenie
- Jestem Perła - Po czym podeszła do dużych drzwi i otworzyła ję tym samym chodząc do pokoju i znikając za nimi
- Co się jej stało?
- Jest zdołowana że nie znależliśmy Malachita
- Czego?
- Powiem ci póżniej........
Koniec Rozdziału Drugiego